Gosia Bartosik

Malarka, graficzka, rysowniczka, tatuatorka.

Nie nazwałabym jej działań artystycznych śladem fascynacji prymitywizmem, jak ktoś gdzieś napisał. Te prace to żywe „tkanki raw”, wypełnione po brzegi silnym ładunkiem emocjonalnym, penetrowaniem codzienności, zmaganiem z bólem, samotnością, miłością, rozkoszą, obsceną, perwersją. Bartosik o sowich pracach: „Bardzo by chciała, by czytały się jako mocno przyprawiona ilustracja prawdy”.  Wspomina o potrzebie drgania na wstręcie, odmiennej ładności, brzydocie.

To są kluczowe grypsy prac artystki. Jej rysunki są grypsami  i slangami więźniów systemu życia. Wtajemniczeni rozpoznają się po znakach, tatuażach.  Stają się symbolami walki z ciałem o prawo do prawdy o nim, naładowane seksualnością,  ale też odnawianiem historii miłosnych z istotami roślinnymi, gdzie ludzkie–nie–ludzkie łączy się w hybrydzie cielesności.